To już ósmy dzień podróży w głąb siebie ? Spośród zagadnień, które wiążą się z liczbą 8 wybrałam osądzanie, gdyż niemal każdego dnia mamy skłonność do krytyki oraz negatywnej oceny zarówno siebie, jak i innych ludzi. To dosyć szerokie zagadnienie, dlatego też proponuję skupić się na tym, jak często i dlaczego osądzamy siebie, czy czerpiemy z tego korzyści i co możemy zyskać, gdy z tego zrezygnujemy.
Osądzanie jest bardzo popularną „rozrywką”, pojawia się na stronach gazet, telewizyjnych wiadomości, rozmów pasażerów komunikacji miejskiej, nie mówiąc już o licznych negatywnych komentarzach, które z wielką pasją zamieszczane są w internecie. Ilość pojawiających się zewsząd obwinień sugeruje, że osądzanie jest jedną z naszych ulubionych czynności i trudno nam się bez niej obyć. Słyszymy i mówimy ona/on jest zły, niedobrze postępuje, niewłaściwie wypowiada się, nie ma racji, nie dostrzega czegoś, przez nią/niego coś się stało lub nie udało albo nie doszło do skutku …
Czy poświęcając tyle energii na ferowanie wyroków sami czujemy się lepsi lub też odwracamy swoją lub czyjąś uwagę od naszych niedoskonałości? Być może to jest właśnie nieuświadomiona korzyść, którą czerpiemy z negatywnych oskarżeń wobec otoczenia?
Niektórzy z nas osądzają samych siebie permanentnie, już od samego rana, chociażby za to, że nie wstali od razu, gdy zadzwonił budzik i spóźnili się do pracy. Bardzo często wyrzucamy sobie, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy w tym co robimy, nie osiągamy pożądanych rezultatów. Przygotowany przez nas posiłek nie wygląda tak ładnie jak w przepisie, nie przeprowadziliśmy rozmowy z szefem na temat podwyżki wystarczająco skutecznie, nie nauczyliśmy się angielskiego i trudno nam zdobyć pracę albo w ogóle moglibyśmy być lepiej wykształceni czy wreszcie nie wykonujemy asan jogi poprawnie lub zbyt wolno biegamy …
Często osądzamy siebie także za bycie w innym miejscu lub wykonywanie odmiennych czynności niż byśmy chcieli. Spędzamy czas w internecie zamiast poczytać wartościową książkę lub zadbać o ruch. Zostajemy po godzinach w pracy kosztem czasu spędzonego z bliskimi. Przebywamy w towarzystwie, które jest nam obce, tęskniąc za starymi przyjaciółmi lub też zamiast realizować własne pasje podążamy za wyborem jakichś ludzi czy też mamy wiele innych krytycznych odczuć wobec siebie i swojego sposobu życia.
Czasami bywamy dla siebie nadmiernie wymagający i surowi, nagminnie obwiniamy, potępiamy i nieświadomie karzemy sami siebie poprzez różnego rodzaju nieszczęścia, takie jak utrata bliskiej relacji lub pracy, choroby czy też innego sposobu, który pozbawia nas jakiejś radości, przyjemności i poczucia spełnienia. Przecież jesteśmy źli i winni, więc nie zasługujemy na szczęście… ☹
Czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się, co przyczynia się do takiej postawy i w jaki sposób możemy zmienić swoje nastawienie do siebie aby czuć zadowolenie? Wystarczy zajrzeć w głąb siebie i zadać sobie pytanie czy naszym postępowaniem nie kieruje na przykład niska samoocena. Może niepotrzebnie porównujemy się z innymi, staramy się komuś co najmniej dorównać, jak nie prześcignąć. Gdy nasze poczucie wartości jest niskie reagujemy automatycznie na wszelkie przejawy krytyki wobec nas i bierzemy raniące słowa głęboko do serca, a nasze samoobwinianie staje się usankcjonowane i uzasadnione.
Za negatywnym postrzeganiem siebie może także stać poczucie winy spowodowane tym, że naszym zdaniem zaniechaliśmy jakiś czynności, nie podjęliśmy odpowiednich działań, nie doprowadziliśmy czegoś do końca, nie wypowiedzieliśmy pewnych słów lub posunęliśmy się w rozmowie za daleko… W naszym otoczeniu mogą pojawiać się osoby podsycające w nas poczucie winy i ponownie nasze samopotępienie będzie wydawało się zasadne.
Warto pamiętać, że nasze życie polega na ciągłym rozwoju i samodoskonaleniu się poprzez różne doświadczenia i trudności, które wymagają od nas dokonywania wyborów i podejmowania działań przynoszących jakieś skutki. Nie zawsze będą one przez nas zamierzone i oczekiwane, nie zawsze będziemy z nich zadowoleni i nie zawsze doświadczymy satysfakcji z osiągniętych rezultatów. Utarło się stwierdzenie, że każdy popełnia błędy lub też, że najlepiej uczymy się na błędach. Można to ująć w inny, bardziej przyjazny sposób, który nie uwzględnia podziału na sukces i porażkę, właściwe i niewłaściwe, błędne i trafne, dobre i złe, pożądane i niepożądane, itp., a tym samym nie sprzyja krytyce oraz wydawaniu opinii: udało lub nie udało się. Lepiej mówić o efektach działań, które bywają różne, ale zawsze możemy wyciągnąć wnioski i dokonać korekty naszej aktywności, tak aby dążyć do osiągnięcia jak najlepszych efektów. Na tym polega rozwój i samodoskonalenie.
Gdy uświadomimy sobie jakie emocje kryją się za samoosądzaniem mamy możliwość zmiany postrzegania swojej osoby, nie musimy już czuć się „złymi ludźmi”. Zyskujemy zaś zachętę do pracy ze swoim cieniem, wzrasta akceptacja własnych wyborów, reakcji i słów oraz samoocena. Dajemy sobie prawo do szczęścia i radości, nawet wtedy gdy nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, wszak jesteśmy cały czas w podróży…?
Tipping powiedział: „Nie osądzaj siebie za jakieś okoliczności. Pamiętaj, że ukształtowała je twoja Boska część. Jeśli tę część osądzasz, osądzasz Boga.” Może warto wziąć jego słowa do serca, a wtedy nie będziemy już czuli potrzeby potępiania siebie, a tym samym projekcji niezadowolenia na otaczający świat, osądzania wszystkich i wszystkiego, szukania i karania winnych …, a nasz bagaż podróżny stanie się niezwykle lekki… ?